źródło: empik.com |
Jeszcze kiedy nasz synek przebywał w moim brzuchu, dostaliśmy zaproszenie na wesele datowane na pierwszy weekend października. Nie wiedząc wówczas, jak to z nami będzie po porodzie i pojawieniu się na świecie synka, bardzo się ucieszyliśmy i odłożyliśmy myślenie o tym na dalszy czas.
W międzyczasie odbyło się wesele mojej siostry, o którym krótko napomknęłam tutaj. W tym przypadku wahałam się, jak to będzie zarówno z synkiem, jak i ze mną - czy dojdę już do jako takiej formy i samopoczucia, by się bawić? Na tej uroczystości nasz synek miał 3 tygodnie i 3 dni (czyli tyle samo czasu minęło od porodu;) Mimo obaw nie wyobrażałam sobie, że miałabym nie być na weselu siostry - o mojej determinacji do uczestniczenia w nim świadczyć może też fakt, że zgodziłam się zostać świadkiem i nie mogłam się wycofać :) Dzięki pomocy najbliższych mogliśmy się sprawnie przygotować do tego podniosłego wydarzenia. W trakcie wesela, gdy synek nie jadł lub nie spał, był rozchwytywany przez gości, a my mogliśmy sobie potańczyć. Cieszę się, że zabraliśmy go ze sobą, nie czułam się uwiązana jego obecnością, ani koniecznością nakarmienia go. Przy tej okazji od wielu osób usłyszałam, że byliśmy odważni, że zdecydowaliśmy się zabrać tak małe dziecko.
Przy okazji wesela, o którym wspomniałam na początku tego wpisu, zdecydowaliśmy się z kolei, że synek nie pojedzie z nami, a zostanie pod opieką dziadków. Wesele odbywało się dość daleko, mieliśmy zapewniony nocleg, ale w warunkach niesprzyjających przebywaniu na weselu i noclegu z 2,5 miesięcznym szkrabem. Największym wyzwaniem okazało się odciąganie pokarmu - na tyle dużo, by starczyło na ponad 24 godziny pobytu beze mnie i na tyle mało, by organizm nie pomyślał, że pojawiło się nagle kolejne dziecko do stałego wykarmienia ;) I znów odebrałam liczne sygnały, że jesteśmy odważni, że zostawiamy tak małego synka na tak długo i tak daleko.
Wnioski:
Bierzesz dziecko = jesteś odważna.
Zostawiasz dziecko = jesteś odważna.
Ultra wniosek:
Jesteś rodzicem = jesteś odważy/a ;)
P.S.
Zarówno synek, jak i dziadkowie i pomagająca im moja siostra poradzili sobie znakomicie. Byliśmy ciekawi, co u nich, dlatego co jakiś czas dzwoniliśmy. W drodze powrotnej jako mega stęsknieni rodzice spieraliśmy się które z nas i dlaczego akurat ta osoba powinna jako pierwsza przytulić synka :) Przywitał nas pięknym, pogodnym uśmiechem :)
A może nieodważni rodzice zostaliby w domu, chuchali i dmuchali na dziecko? :)
OdpowiedzUsuńSylwia - trudno powiedzieć ;) Słyszałam o takich decyzjach, że rodzice małych dzieci przez jakiś czas rezygnowali z udziału w podobnych uroczystościach. Nie wiem, czy to brak odwagi, czy inne okoliczności nimi kierowały.
OdpowiedzUsuńMieliśmy podobnie, choć nasza córka była nieco starsza, gdy zostawiliśmy ją pod opieką siostry. To niesamowite jaka więź wytwarza się na linii rodzice-dziecko - pod koniec naszej nieobecności podobno nasza królewna marudziła, jednak gdy tylko zobaczyła nas na horyzoncie, odwdzięczyła ciepłym uśmiechem, a wszelki wcześniejszy grymas odszedł w niepamięć ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mogli Państwo skorzystać z pomocy siostry oraz że córeczka tak miło Państwa przywitała :)
Usuń