Z ich połączenia powstały muszle laktacyjne, o których dziś słów kilka.
źródło: zdjęcie własne |
Do wesela było mało czasu, udałam się
więc kolejnego dnia po wizycie położnej do apteki. Tutaj zaskoczenie -
pani farmaceutka pierwsze słyszy o takim wynalazku, kapturki na sutki to
ma, ale muszli u nich nie znajdę. Nie zrażona udałam się do kolejnej
apteki, gdzie również zadziwiłam pracowników swoją prośbą. Niestety
sytuacja powtórzyła się w jeszcze paru miejscach. W jednej z aptek
kojarzyli taki sprzęt i usłyszałam, że owszem, kiedyś mieli, ale nie
opłaca im się tego zamawiać, gdyż opchnięcie tego towaru zajęło im 2
lata. Zasmuciło mnie, że dla porównania puszki z mlekiem modyfikowanym
są dostępne w każdym markecie... Uruchomiłam Internet i pamiętając o
presji czasu znalazłam opcję odbioru zamówienia w aptece kolejnego dnia,
czyli dzień przed weselem. Farmaceutka, a prywatnie żona kuzyna,
doradziła, bym zamówiła oba dostępne modele, bo najwyżej odeślą, jeśli
się na któryś nie zdecyduję. Ostatecznie kupiłam muszle dwóch różnych
firm (NUK - fotografia pierwsza i AKUKU - fotografia druga) z intencją, że je sobie porównam, tym bardziej, że
czas naglił, a ich cena była do przełknięcia.
Okazało
się, że oba komplety nie nadają się do użycia podczas wesela, ani w
ogóle podczas żadnego wyjścia poza domowe pielesze, gdyż bardzo się
odznaczały, dosłownie odstawały w środkowej części piersi, nie dało się
ich przeoczyć (pomijam, że przez fakt odstawania nie mieściły się w
żaden dopasowany stanik poza miękkim topem).
Idea zatem
słuszna, jednak w moim przypadku wyłącznie do stosowania w domu. Być
może to kwestia rozmiaru (nie znalazłam firmy, która oferowałaby różne
rozmiary), być może za dużej pojemności muszli (przez co odstają).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny, będzie mi miło, gdy zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.
Za wszystkie spostrzeżenia i wsparcie - dziękuję :)